Po Madabie jedziemy na górę Nebo, z której to Mojżesz miał zobaczyć ziemię obiecaną, na którą nie dane mu było jednak wkroczyć razem z plemionami Izraelskimi. Dzisiaj jest to miejsce kultu religijnego zarówno wyznawców religii żydowskiej, chrześcijańskiej oraz islamu. Stąd widać też najniżej położony punkt ziemi czyli morze Martwe 418 m p p m.
Dziki, kamienisty, martwy krajobraz roztacza się dookoła, a morze Martwe doskonale się w nim komponuje. Poza drobnoustrojami nie ma tutaj życia. Unosimy się na wodzie niczym gumowe piłki. O zanurzeniu nie ma mowy. 276% zasolenie skutecznie uniemożliwia danie nura pod wodę. Sól szczypie w oczy jak cholera. Właściwie taka kąpiel to żadna przyjemność. Smarujemy się zdrowotnym błotem, cykamy zdjęcia i idziemy szukać prysznica, którego nie ma. Zamiast niego znajdujemy cysternę pełną słodkiej wody. Kierowca pozwala nam się spłukać. Resztek soli pozbywamy się pod wodospadem, w gorącym źródle, do którego ledwie można wejść, taki panuje w nim ukrop (60st c) Na zewnątrz też nie jest lekko. Jest sierpień, środek lata. Temperatura nie spada tu raczej poniżej 40st c. Na szczęście powietrze jest suche, więc idzie wytrzymać.