Teraz jesteśmy już na terytorium Queenslandu. Nowy stan, nowe przepisy, a te zabraniają wwozić tutaj owoców. Sprowadzili sobie z zewnątrz ropuchy, lisy i króliki, które stały się istną plagą w Australii, to teraz wolą już dmuchać na zimne. Nam to i tak właściwie różnicy nie robi. Jedne owoce zjadamy, a kilkaset kilometrów dalej, niedaleko Port Douglas zbieramy calutki bagażnik złocisto-czerwonych mango. Te są 100% legalne. Zresztą byłoby chyba grzechem, gdyby je uznano za zagrożenie.