Jesteśmy już jedną nogą w lesie deszczowym. Musimy jeszcze tylko przekroczyć promem rzekę i już. Siedzimy w samochodzie. Nie wolno wysiadać. Mógłby nas zjeść krokodyl, wyskoczyć z wody i zjeść, zupełnie jak w filmie. Podobno krokodyle często łapią w ten sposób psy, które są ich przysmakiem. Wyskakują z wody. Cap, i nie ma naszego milusińskiego. Jak nie wolno, to nie wolno. Grzecznie czekamy aż prom przybije do brzegu. Teraz można wysiąść. Tablica wisi jak byk - UWAGA! NIEBEZPIECZEŃSTWO! – KROKODYLE
- Parę tygodni temu, krokodyl zjadł turystkę z Niemiec, miała 19 lat – opowiada jeden z Australijskich flisaków.
- Powiesiła ubranie na tej tablicy i poszła się kąpać
Teraz droga wije się wśród drzew. Mój Boże, ale odmiana. Wyjałowiałem już od tej pustyni. Zielono, wilgotno. Ponoć żyje tu jeszcze ponad 1000 szt kazuarów, o czym zdają się świadczyć znaki na drodze.
Za to ścieżki w lesie pamiętającym dinozaury, to właściwie drewniane pomosty. Komfort że ho, ho.
Cape Tribulation, to właściwie plaża ukryta wśród drzew. Nic charakterystycznego. Gdyby nie kapitan Cook pies z kulawą nogą by się tu nie pokazał, a tak proszę. Autobus za autobusem. Lepiej zrobimy jadąc do zoo.