Wejście na Rinjani i zejście z niego zajmują trzy dni. I naprawdę zupełnie nie wiem skąd wzięło się w nas przekonanie że będzie łatwe. A łatwe nie było, co to, to nie. Dowodem czego niechaj będzie komplet paznokci u nóg, które jeden po drugim schodziły Dori jeszcze przez kolejny miesiąc. Dodatkowym utudnieniem było także przejmujące zimno, które dawało się nam mocno we znaki. A i sam szlak również do najbezpiecznych nie należał. Jednak być w Indonezji i nie wejść na któryś z tutejszych wulkanów? O co to, to nie my. Nawet jeśli przyjechaliśmy tutaj głównie po to, by byczyć się na plażach i nurkować. Przynajmniej jeden wulkan "musowo" być musi. I był. A my już teraz myślimy o tym by wgramolić się na Merapi