Po powrocie z Canionu niespodzianka. Ktoś był i grzebał w naszych rzeczach. Dorocie zginęły pamiątki z NZ. Nikt z zewnątrz wejść tutaj nie mógł, pozostaje jedynie recepcjonista, który wiedział że nie będzie nas przez cały dzień. Rozpoczyna się afera. My swoje, właściciel swoje. W końcu zjawia się też policja. A z policją w Ameryce Południowej trzeba rozmawiać grzecznie i z szacunkiem. Mają władzę i czują się ważni. Nie jest dobrze udowadniać im że są przy tym także leniwi, nieskuteczni i przekupni. Cóż. Prawda za bardzo kole w oczy. A trzeba pamiętać że władze jednak mają rzeczywistą i lubią z niej korzystać.
W końcu jednak, po dłuższych negocjacjach stanęło na tym, że nie płacimy za hotel, ale następnego dnia mamy się wynosić. I tak mieliśmy zresztą taki zamiar. Więc o tyle dobrze. Ale koszulki Dorocie szkoda. Takiej nie kupi już nigdzie. No ale cóż. Mogli ukraść wszystko i też nic nie dałoby się zrobić. A skoro nas tutaj nie chcą, to pojedziemy do Cuzco. Też zresztą najtańszym autobusem. A co!