Czas mija. Prom na Tobago pływa raz w tygodniu. Trzeba się spieszyć, żeby przed nowym rokiem dojechać do Guiri która leży na końcu świata. Nie jest to zresztą takie łatwe. Wszyscy chcą jechać, i wszyscy chcą zdążyć przed Nowym Rokiem. Nikt nie zważa na gringo. Gringo musi walczyć o swoje prawa. No i walczy, choć idzie to strasznie ciężko. Jak już podjedzie spóźniony autobus, to trzeba się solidnie rozpychać łokciami, by przepchać się do środka.
Tak więc jedziemy po kawałku, to stojąc, to leżąc, lub wisząc w rozlatujących się autobusach. Co kilka godzin przesiadka i znów ta sama historia. Nikt nie wie kiedy przyjedzie autobus, ale powinien być. Tak mówią . Trzeba czekać, a potem biec, gdy podjedzie. Miłe to, to nie jest. Nikt nie odpuszcza, ale w końcu, na Sylwestra udaje się dojechać do Guiri.