Noc w australijskim buszu, to niezapomniane przeżycie. Wciąż słychać nowe odgłosy. Coś chodzi, koło namiotu, coś wyje, drapie, szeleszczą liście. Nocne party trwa w najlepsze. Toczy się walka na śmierć i życie. A gdy w końcu udaje się nam przymknąć na chwilę oczy. Już zrywa nas na nogi poranna kanonada ptaków. Trzeba przyznać, że takiego natężenia ptasich treli jak w Kakadu, nie słyszałem już nigdy potem, ani w Australii, ani nigdzie indziej. Jednak większość odgłosów szybko milknie, gdy słońce rusza w swoją codzienną wędrówkę po niebie. Rozpoczyna się sjesta, która dla większości stworzeń jest chwilą wytchnienia w świecie odwiecznej walki o przetrwanie.
My jednak nie możemy sobie pozwolić na długie lenistwo. Czas nagli. Wracamy na wzgórze by jeszcze raz rzucić okiem na panoramę oraz aborygeńskie rysunki naskalne. Niektóre z nich powstały ponad10-20 tysięcy lat temu. Przedstawiają się bardzo tajemniczo. Podobne rysunki można jeszcze zobaczyć w kilku innych miejscach. Najciekawsze są jednak właśnie te tutaj i w Ubirr. Większość rytów i historie z nimi związane dają świadectwo aborygeńskiej kultury, w której odzwierciedla się ogromna fascynacja kosmosem.