A rano do ruin. Tuk tukiem. Na jeden dzień. Rzesze turystów zresztą skutecznie zniechęcają przed dłuższą wizytą. Do słynnej oplecionej korzeniami świątyni, znanej z filmu „Tomb Rider” trzeba się nawet ustawiać w kolejce, by móc zrobić fotkę.
A sam Angkor niszczeje i to w zastraszającym tempie. Gołym okiem widać że renowacją zajmują się tu chyba tylko wolontariusze z krajów zachodnich. Kambodżańczycy tłumaczą to w ten sposób, że jak coś stało tysiąc lat, to i drugi tysiąc także postoi, a jak nie postoi, to wykopie się coś nowego. Ot logika przy której przestaje dziwić, że jest to jeden z biedniejszych krajów świata. Za to samo Siem Reap, błyszczy jak ta lala, wysokiej klasy hotelami. Od razu widać, że turystyka to tutaj „wszystko” Szkoda tylko że na tak na krótką metę.