Z El Calafete dłuuugaśną drogą wróciliśmy do Buenos Aires, by się przekonać że znów zginęło część rzeczy pozostawionych w hotelu. Nomen omen polecanym w Lonely Planet. Kurwa ręce opadają. Dobrze że Jurek wciąż tam mieszkał, to można się było przynajmniej wspólnie napić dobrego winka za złotówkę. Naprawdę równy gość. Dał mi nawet koszule i spodnie bym mógł godnie zaprezentować się w Brazylii.