Po tej wyprawie i powrocie do Manaus czułem się tak dziwnie wyobcowany, że przez trzy kolejne dni nie wychodziłem z pokoju. Wokół panował taki hałas. Cywilizacja niemal wbijała mi się w mózg. Ci wszyscy ludzie przemieszczający się bez celu, krzyczący coś w obcym języku. Nigdy nie przypuszczałem ze w tak krótkim czasie można się tak oderwać od rzeczywistości. Jednak w końcu jakoś się zebrałem i pojechaliśmy jeszcze na komercyjny rejs do złączenia wód, czyli w miejsce w którym czarne wody Rio Negro mieszają się z żółtymi wodami Solimoes. No a potem ruszyliśmy dalej w drogę, przez Boaviste do Venezueli.