Ooo! Tutaj, to już wygląda naprawdę światowo. Dużo turystów, knajpki, wyciągi narciarskie. Przy Puerto Ayacuccio to zupełnie inny świat i chociaż to co prawda drugi koniec kraju, to jednak dysproporcja jest zatrważająca.
W Meridzie spędzamy święta Bożo-Narodzeniowe. To już któreś takie święta na obczyźnie, Dori ma ze sobą barszcz czerwony Winiary, który woziła ze sobą przez cały ten czas, specjalnie na tę okazję.
Święta spędzamy więc przy tym Polskim barszczu wspominając najbliższych, i ciesząc się ze zbliżającego z nimi spotkania. A po świętach jedziemy na Llos Llanos, które jest Wenewzuelską odpowiedzią na Pantanal.