Pociąg z Kairu do Luxoru, ma tylko jeden wagon przeznaczony dla turystów. Wcześniej można było co prawda siadać, gdzie komu wygodnie, ale gdy pociąg kilkakrotnie został ostrzelany przez terrorystów, postanowiono jeden z wagonów przeznaczyć na wyłączność dla zagranicznych gości. Zapewne po to, by nie musiały cierpieć osoby postronne. Jedziemy więc w wygodnej salonce, ciesząc się że nocą stanowimy przynajmniej trudniejszy cel dla bandytów.
Jest mnóstwo możliwości spędzenia czasu w starożytnych Tebach. Można jeść, spać, pływać po Nilu, no a przede wszystkim zwiedzać. W samym Luxorze mamy dostojną świątynie Narodzin Amona, gdzie na jednym ze skalnych bloków, swoje inicjały wyrył Artur Rimbaud. Taka to jest bowiem ta sprawiedliwość, że gwiazdom pozwala się na więcej. Gdybym to ja popisał się tutaj tego typu wandalizmem, pewnie od razu poszedłbym siedzieć, ale gdy zrobił to słynny poeta, to jest to już atrakcja turystyczna i czyn godny chwały. Nieopodal Luxoru wznosi się kolejna świątynia poświęcona Amonowi, mianowicie potężny Karnak. By objąć jedną z gigantycznych kolumn, które stanowiły fundament świątyni, potrzeba aż ośmiu mężczyzn. Ludzie spacerujący pomiędzy tymi kolosami wyglądają bardzo mizernie. Chociaż kłębi się tutaj niezliczony tłum świątynia zdaje się niewzruszenie królować ponad nim.