Tego dnia przejeżdżamy jeszcze kilka setek kilometrów, nim udamy się na spoczynek. Wieczór łapie nas w Three Ways. To właściwie żadna miejscowość. Mają tutaj rapem pub, no i ten camping. Puby w Australii to zresztą podstawa. Bo co i tu robić z wolnym czasem, gdy wokół tylko horyzont i kangury. A jak powiedział ktoś, kiedyś bardzo głęboko: Sam świat można by jeszcze znieść, ale na pewno nie o suchym pysku.